Recenzja Thor: Love and Thunder: Sprzedawanie Thor(ów) dla żartu


W filmie Marvel Cinematic Universe Taiki Waititi są dwie bardzo zabawne rzeczy Thor: Miłość i grzmot. Pierwsza jest celowa, druga mniej.

Pierwsze są kozy. Na początku filmu Thor (Chris Hemsworth) dostaje parę gigantycznych mitycznych kóz, Szczypce do Zębów i Miażdżyciel. Kozy są straszne: agresywne, niechlujne i dzikie. Jak prawdziwe kozy, mogą krzyczeć bardzo dużo jak ludzie. Robią to przez cały czas w filmie i ma to być zabawne. Jeśli jesteś taki jak ja, będziesz się śmiał za każdym razem, gdy będą krzyczeć. Jeśli nie jesteś taki jak ja, to przepraszam.

Nieumyślnie zabawną rzeczą jest złoczyńca, Gorr Bóg Rzeźnik (Christian Bale). Jako antagonista filmu, Gorr zostaje przedstawiony w początkowej sekwencji filmu i otrzymuje wyraźną motywację: chce zabić wszystkich bogów. To pragnienie przyciąga uwagę Necrosword (lol), magicznego czarnego ostrza, które daje mu różne moce, w tym pozwala mu manipulować cieniami i zamieniać je w potwory. Gorr — luźno inspirowany komiksami Jasona Aarona i Esada Ribica z Thorem — nie jest oznaczał być zabawnym. W rzeczywistości jest dość przerażający, często pogrążony w cieniu i wyglądający jak Ponury Żniwiarz. Z bliska Bale rozkoszuje się możliwością zagrania boogeymana, uśmiechającego się i terroryzującego dzieci z łatwością i radością. Wygląda na to, że notorycznie zaangażowany aktor mógł podejść do roli bez swojej charakterystycznej intensywności, a tym lepiej.

Najzabawniejsze w nim jest jednak to, że Thor: Miłość i grzmot wydaje się być całkowicie oddany idei, że misja Gorra „zabij bogów” jest w jakiś sposób błędna. Scenariusz przyjmuje za pewnik, że cele Gorra są złe, tak bardzo, że nigdy nie zastanawia się nad sposobami, w jakie prawie każda postać w filmie potwierdza, że ​​bogowie są okropni. Wszystkie ofiary, za którymi ściga, są lepsze niż kiedykolwiek.

[Ed. note: Setup spoilers ahead for Thor: Love and Thunder.]

Reklama

Zdjęcie: Jasin Boland/Marvel Studios

Reżyseria Taika Waititi, ze scenariuszem Waititi i Jennifer Kaytin Robinson (twórczyni znakomitego, krótkotrwałego serialu Słodki/Złośliwy), Thor: Miłość i grzmot dogania Thora po wydarzeniach z Avengers: Koniec gry. Spędził czas włócząc się po kosmosie ze Strażnikami Galaktyki, przywracając swoje ciało do naprawdę szalonej muskularnej formy, ale także zaniedbując, aby jego serce było tak sprawne, jak jego ciało. Chociaż Thor pomógł ocalić wszechświat, nigdy do końca nie wymyślił, jak poradzić sobie ze swoją byłą, Jane Foster (Natalie Portman), która zerwała z nim w mglistym okresie między 2013 r. Thor: Ciemny Świat i pierwszy film Waititi o MCU, Thor: Ragnarok.

To jest coś, co Thor musi szybko rozgryźć, ponieważ kiedy Gorr kieruje swój wzrok na Asgardczyków, którzy osiedlili się na Ziemi po tym, jak Hela zniszczyła ich ojczysty świat w Ragnarok, Thor powraca, aby dowiedzieć się, że jego niegdyś roztrzaskany magiczny młot Mjolnir odtworzył się, a Jane dzierży go teraz jako bohater Potężny Thor. Niestety, dwa thory nie wystarczą, by powstrzymać szaleństwo Gorra, a Miłość i grzmot wkrótce zamienia się w kosmiczną podróż między dwoma Thorami o niezręcznej przeszłości i ich kumplami, skalnym kosmitą Korgiem (głosu Waititi) i Valkyrie (Tessa Thompson), znudzonym królem Nowego Asgardu, który pragnie wrócić do niszczenia kolesi w bitwie .

Niestety, to, co mogło być wspaniałym filmem z podróży, jest podcinane przez postacie, które w jakiś sposób straciły całą swoją osobowość po snapie Thanosa. Thor jest dziwnie niespójny w całym filmie – Thor na początku filmu różni się od Thora, który pojawia się 20 minut później, który jest również inny od Thora, z którym żegnamy się ponownie, gdy pojawią się napisy końcowe. Jane Foster, w dużej mierze nieobecny we franczyzie przez większą część dekady świetnie się bawi, rozkoszując się swoimi nowymi boskimi mocami, ale istnieje napięcie między jej nowo odkrytym nadludzkim życiem a jej strasznie normalnym życiem, a film jest zbyt gładki, by utrzymać tonalny bicz między tymi dwoma.

Thor i Jane Foster jako The Mighty Thor stoją na polu w Thor: Love and Thunder

Zdjęcie: Jasin Boland/Marvel Studios

Najwyraźniejszym powodem jest to, że Thor: Miłość i grzmot jest skonstruowany jako system dostarczania żartów przede wszystkim. Taika Waititi stała się znana z szczególna marka chaotycznego, śmiertelnego humoru, gdzie nieudolni mężczyźni walczą z kompetentnymi, ale ostracyzowanymi kobietami, a sceny rozciągają się nieco dłużej, niż większość ludzi pozwala im biegać, zamieniając dramatyczne chwile w śmiech. Ta zmiana tonalna z pierwszych dwóch filmów Thora była dużą częścią tego, dlaczego Ragnarok to jeden z najlepszych filmów MCU. Ale ten film złagodził także swoją wielką komedię innymi, równie wielkimi emocjami: wściekłością złoczyńcy, frustracją związaną z kochaniem brata, który nigdy nie porzuci swoich oszukańczych sposobów, oraz prostą, ale mocną ideą, że dom to ludzie, a nie miejsce.

Miłość i grzmot nie ma nic do zaoferowania, co byłoby tak fascynujące i starannie dopracowane, jak jego żarty. Postacie pojawiają się w sposób, który wydaje się być zabawny, a nie prawdziwy. Nie można tego wystarczająco podkreślić jak bardzo Gorr ma rację: Bogowie MCU są do bani. Są do bani na początku filmu, kiedy córka Gorra umiera, a jego bóg nie dba o to, odprawiając go w przypływie arogancji. Są do bani w środku filmu, kiedy Thor, w swoim dążeniu do powstrzymania Gorra, prosi o pomoc innych bogów z różnych folklorów, ale nie dostaje żadnej. A pod koniec filmu są do bani, bo jako jedyny pod koniec filmu zbliżają się do sympatii Miłość i grzmotJego dwugodzinny czas pracy to sam Thor. Biorąc pod uwagę, jak bardzo jest beztroski, gadatliwy głupek, to jest naprawdę popchnąć coś.

Biorąc pod uwagę rzeczywiste powody, dla których Marvel Cinematic Universe nadal istnieje – a mianowicie prawie monopolistyczny status Disneya w Hollywood jako właściciela korporacyjnego wielu miliardowych franczyz – łatwo jest otrzymać każdą nową wycieczkę MCU z cynicznym usunięciem. Jeśli współczesny fandom jest jak sporty zespołowe, to poważnie lub szczerze zajmij się niuansami i wadami filmu MCU, takiego jak Thor: Miłość i grzmot możesz czuć się jak głupia sprawa, zwłaszcza jeśli wszyscy chcą wiedzieć, czy jesteś za, czy przeciw ich preferowanej drużynie. To nie jest wspaniały stan rzeczy, ale taki mamy.

Walkiria stoi podchmielona za barem na swoim statku w Thor: Miłość i grzmot

Zdjęcie: Jasin Boland/Marvel Studios

Ale jednym z małych cudów MCU jest to, że nawet przy całej korporacyjnej maszynerii, która często wskazuje inaczej, najnowszy program lub film rzadko czuje cyniczny, kiedy to oglądasz. Zwykle jest coś autentycznego, do czego można się przyczepić, niezależnie od tego, czy jest to próba lepszej i bardziej autentycznej reprezentacji (w Księżycowy rycerz lub Pani Marvel), strzał w poszerzenie palety gatunkowej megafranczyzy (She-Hulk: Adwokat lub Shang-Chi) lub eksperyment, w którym postacie Marvela trafiają w ręce reżyserów, którzy są dobrze odsunięci od taryfy kinowej (Wiecznościowcy). Próby te nie zawsze kończą się sukcesem — w rzeczywistości często podkreślają ograniczenia tego, co jest możliwe we wspólnym narracyjnym placu zabaw MCU, w sposób, który może przypominać wiadro lodowatej wody we wspaniałej wizji, którą prezes Marvel Studios, Kevin Feige, ma na celu. granica bez granic.

Thor: Miłość i grzmot jest inny. W normalnym, samodzielnym przeboju, zawzięty nacisk scenariusza na podkopywanie każdego emocjonalnego rytmu żartami, niedocenianymi postaciami i brakiem szczerych stawek sprawiłby, że byłby to po prostu znośny, sporadycznie zabawny sposób na zabicie kilku godzin. Ale wszechświaty kinowe nie tylko dodają mocnych stron filmu, ale także wzmacniają jego wady. Jako kolejny rozdział w opowieści o postaci, którą widzowie poznają od ponad dekady, film mający pokazać nowy świat możliwości tego, czym te filmy mogą być, Thor: Miłość i grzmot to nie tylko niewypał, to oszustwo. Jego bohaterowie posuwają się do przodu tylko w najbardziej sztuczny sposób. Ich status pod koniec filmu nie jest bardziej intrygujący niż na początku. To najgorsze, co może być film w tym trybie: nieistotne.

Filmowcy pracujący w Marvel Cinematic Universe muszą zmagać się z niezwykłym ciężarem wykraczającym poza i tak ekstremalne oczekiwania hollywoodzkiej produkcji. Jako twórcy najnowszej części w zdumiewającej maszynie do robienia pieniędzy, muszą pracować nad nakręceniem filmu, który nie wydaje się być wyłącznie zainteresowany rozwijaniem tej maszyny. I nawet z kilkoma solidnymi dowcipami i więcej niż kilkoma utalentowanymi wykonawcami w swoim składzie, Thor: Miłość i grzmot jest gładka w sposób, który tłumi wszystkie jego mocne strony, a także oglądającą go publiczność. Co zaskakujące, jest to film cyniczny — równie niegodny szlachetnych bohaterów dźwigających magiczną broń, jak i zwykłych ludzi podnoszących portfele, by kupić bilety.

Thor: Miłość i grzmot debiuty w kinach 8 lipca.



Source link

Advertisment

Więcej

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Advertisment

Podobne

Advertisment

Najnowsze

AMD świętuje swoje 55. urodziny

AMD to już 55-letnia firma. Producent chipów powstał w maju 1969 roku i przemierzył praktycznie każdą epokę przetwarzania cyfrowego, aby dotrzeć tam,...

Wprowadzenie na rynek kamery wewnętrznej typu Ring Pan-Tilt z zasłoną chroniącą prywatność

Pierwszy w historii Pierścień Zaprezentowano dzisiaj kamerę obrotową do zastosowań wewnętrznych, oferującą pełne pokrycie w poziomie 360 ​​stopni i przechylenie w pionie o...

Marka Philips Gaming, EVNIA, debiutuje w Ameryce Północnej 49-calowym zakrzywionym monitorem do gier QD OLED

TPV USA, partner licencyjny marki monitorów Philips, wprowadza swój flagowy model do linii EVNIA Gaming z zakrzywionym monitorem do gier Philips Evnia 49M2C8900...
Advertisment