Klimat, jaki znamy, może być widoczny w lusterku wstecznym i jest niewiele czasu na zmianę kursu, zanim przekroczy się niebezpieczny próg globalnego ocieplenia.
Takie zdanie wyraził Sekretarz Generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych António Guterres podczas ostrych przemówień, które nastąpiły po nowych danych opublikowanych dzisiaj przez Radę ds. Światowa Organizacja Meteorologiczna i Komisji Europejskiej Usługa programu Copernicus dotycząca zmian klimatycznych.
„Podobnie jak meteor, który zniszczył dinozaury, mamy ogromny wpływ. Jeśli chodzi o klimat, nie jesteśmy dinozaurami. Jesteśmy meteorem” – powiedział Guterres w przemówienie wygłosił wykład z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku, gdzie szkielety dinozaurów górują nad zwiedzającymi w holu, z okazji Światowego Dnia Środowiska. „Nie tylko my jesteśmy w niebezpieczeństwie. Jesteśmy zagrożeniem. Ale jesteśmy także rozwiązaniem” – powiedział.
Ubiegły miesiąc był oficjalnie najgorętszym majem w historii, co oznacza, że przez 12 kolejnych miesięcy był najgorętszym w historii
Ubiegły miesiąc był oficjalnie najgorętszym majem w historii, co oznacza, że przez 12 kolejnych miesięcy był najgorętszym w historii. Widzieliśmy, jak to wyglądało rekordowe fale upałów na całym świecie i nie widać zbytniej ulgi.
Decydenci i klimatolodzy ONZ skupiają się na kluczowym kamieniu milowym: punkcie, w którym średnie globalne temperatury utrzymują się na stałym poziomie O 1,5 stopnia Celsjusza cieplej niż przed rewolucją przemysłową. Najbardziej ambitnym celem przełomowego porozumienia paryskiego jest niedopuszczenie, aby świat przekroczył ten próg. W przeciwnym razie skutki zmiany klimatu będą znacznie poważniejsze, co będzie obciążające i potencjalnie przekraczające możliwości adaptacyjne świata.
Rok 2023 był już najcieplejszy rok w historii, ale prawdopodobnie nie na długo. Według Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) istnieje obecnie 80-procentowe prawdopodobieństwo, że co najmniej jeden rok w ciągu najbliższych pięciu lat będzie o ponad 1,5 stopnia Celsjusza cieplejszy niż średnia przedindustrialna. Kiedy w 2015 r. zawierano porozumienie paryskie, prawdopodobieństwo, że tak się stanie, wynosiło prawie 0%.
Choć rok ekstremalnych upałów z pewnością robi swoje, klimatolodzy najbardziej niepokoją się, czy temperatury te staną się nową normą. WMO twierdzi, że obecnie istnieje około 50% szans, że średnia temperatura w ciągu najbliższych pięciu lat będzie również o ponad 1,5 stopnia Celsjusza wyższa niż w epoce przedindustrialnej. W ubiegłym roku szansa na to wynosiła zaledwie 32 procent.
Szanse rosną przeciwko nam, ponieważ emisje gazów cieplarnianych z paliw kopalnych kontynuuj wspinaczkę. Naukowcy obliczyli, ile ogrzewającego planetę dwutlenku węgla może jeszcze wyemitować, zanim zanieczyszczenie będzie wystarczające, aby popchnąć świat poza trwałe ocieplenie o 1,5 stopnia. To budżet węglowy wynosi obecnie 200 miliardów ton zanieczyszczeń, powiedział dziś Guterres. To właściwie niewielka liczba, biorąc pod uwagę, że globalna emisja dwutlenku węgla sięga około 40 miliardów ton rocznie.
Przy tych liczbach pozostało nam około pięciu lat normalnej działalności, zanim cel paryski stanie się poza zasięgiem. I chociaż toczy się wiele politycznych sporów na temat tego, co należy zrobić, aby uniknąć ocieplenia o 1,5 stopnia, Guterres przypomniał ludziom, że istnieją konsekwencje w świecie rzeczywistym.
„To nie jest cel. To fizyczna granica” – stwierdził. „Liczy się każdy ułamek stopnia globalnego ocieplenia. Różnica między 1,5 a 2 stopniami może oznaczać różnicę między wyginięciem a przetrwaniem niektórych małych państw wyspiarskich i społeczności przybrzeżnych”.
W porównaniu do 1,5 stopnia, 40 000 więcej ludzi widzieli, jak ich domy zostały zalane przy ociepleniu o 2 stopnie. Odsetek światowej populacji narażony na ekstremalne fale upałów przynajmniej raz na pięć lat wzrósł z 14 do 37 proc przy zaledwie pół stopnia ocieplenia na poziomie globalnym.
Przy kurczącym się budżecie na emisję dwutlenku węgla globalna emisja CO2 musiałaby teraz w tej dekadzie spadać o 9 procent rocznie, aby zatrzymać globalne ocieplenie o 1,5 stopnia Celsjusza. Oznacza to większy spadek zanieczyszczeń niż świat, którego doświadczono w 2020 r., kiedy pandemia Covid-19 ograniczyła działalność gospodarczą i obniżyła emisję CO2 o ponad 5 proc. Do roku 2050 emisje musiałyby spaść do zera netto.
Przynajmniej Guterres nadal ma nadzieję, że kraje będą mogły zmienić kurs, wracając gwałtownie w stronę energii odnawialnej. Przecież fotowoltaika i lądowe farmy wiatrowe są już najtańszym źródłem prądu dla większości świata.
W ciągu ostatniej dekady inwestycje w czystą energię wzrosły prawie dwukrotnie, osiągając w ubiegłym roku rekordowy poziom. Postęp ten należy przyspieszyć – nalegał. Odnawialne źródła energii stanowią 30 procent światowego miksu elektroenergetycznego. Istnieją jednak duże nierówności w przebiegu tego procesu – jedynie 15 procent inwestycji w czystą energię w gospodarkach wschodzących i rozwijających się poza Chinami. W zeszłym roku w Afryce zainstalowano mniej niż 1 procent nowych mocy wytwórczych energii odnawialnej.
Brakuje również środków na przystosowanie się do skutków zmian klimatycznych oraz budowanie domów i miast, które będą bardziej odporne na rosnący poziom morza i temperatury. Guterres ostrzegł, że na każdego dolara potrzebnego na przystosowanie się do ekstremalnych warunków pogodowych dostępnych jest zaledwie około pięciu centów środków.
„Jeśli światem kręci się pieniądz, dzisiejsze nierówne przepływy finansowe wiodą nas w stronę katastrofy” – stwierdził. „Nie możemy zaakceptować przyszłości, w której bogaci są chronieni w klimatyzowanych bańkach, podczas gdy resztę ludzkości nękają śmiercionośne warunki pogodowe na terenach niezdatnych do zamieszkania”.