Nasze ulubione sieci społecznościowe — The Verge


Dla niektórych z nas, którzy dorastali na na całym świecie sieć, pomysł a prywatny Internet nie znalazł się w centrum uwagi, dopóki nie pojawił się na kampusie uniwersyteckim lub w miejscu pracy. Ale intranety to jedne z najlepszych miejsc — strefy często odcięte od niekończącego się chaosu szerszego Internetu, w których ludzie mogą zarządzać (lub celowo nie zarządzać) rzeczami, aby dopasować je do potrzeb określonej społeczności.

Ponieważ Ethernet kończy 50 lat, spoglądamy wstecz na niektóre z naszych ulubionych wspomnień z miejsc, w których sieć była bardziej intymna i praktyczna. Chcielibyśmy, abyś do nas dołączył, dzieląc się w komentarzach własnymi wspomnieniami z sieci, niezależnie od tego, czy chodzi o noszenie sprzętu na imprezy LAN, czy o zbudowanie własnej pierwszej sieci w domu.

Podzielcie się z nami własnymi wspomnieniami w komentarzach

Dla mnie to pierwsze doświadczenie miało miejsce na małej uczelni sztuk wyzwolonych na początku XXI wieku. Pomimo tego, że był to dość mały kampus, miał świetną, szybką sieć — lepszą niż wszystko, co miałem przez całe życie, dorastając głównie na 56K od AOL i CompuServe. (przeważnie używałem go do grania EverQuest.)

Oprócz szokujących prędkości na kampusie, prawdziwą nagrodą okazała się prywatna sieć, która odfiltrowała szum szerszego internetu. Wydawało się, że całe ciało studenckie było zaangażowane w projekt gromadzenia treści we wspólnym systemie plików kampusu. Całość wyglądała na niemoderowaną, z wyjątkiem zmian, które (każdy) mógł wprowadzić w organizacji i zawartości serwera.

Na długo przed tym, jak Facebook wjechał do miasta i pomalował je na niebiesko, współdzielony system plików umożliwił nam zbudowanie własnej kultury i wypracowanie wspólnego języka dotyczącego nazywania plików i ich organizowania. Nigdy nie było w tym żadnej władzy rządzącej — tylko ludzie, którzy zdawali się zbierać razem, aby zbudować podziemną bibliotekę. I prawie nikt nie odważył się zaśmiecać katalogu nieoczyszczoną nazwą pliku z czeluści torrentowego piekła. To było nasz skarb smoka.

Reklama

Usługi IT kampusu ostatecznie zamknęły ten schemat, ale przez jedną olśniewającą chwilę było to jedno z najlepiej połączonych doświadczeń, jakie kiedykolwiek miałem. Przestrzeń oparta na znaczących relacjach lokalnych, nieskażona machinacjami szerszego globalnego Internetu. — TC Sottek, redaktor naczelny

Poszedłem do college’u pod koniec wojen pirackich w pierwszej dekadzie XXI wieku i pracowałem w szkolnym dziale pomocy IT, naturalnym domu kujonów, którzy szukanie filmu na wieczór filmowy traktowali jak przemycanie niebieskich dżinsów przez mur berliński. Moje oddanie było mniejsze dla jednego narzędzia niż dla systemu ustnego, który mógłby skierować cię w stronę swobodnego dostępu do prawie wszystkich mediów, jakie kiedykolwiek powstały ludzką ręką. Jakość plików była często okropna. Dreszczyk emocji był w pościgu.

Dorastałem ze segregatorami nagranych płyt CD od przyjaciół, a dzielenie się plikami wydawało mi się przedłużeniem nagłego, niewiarygodnego dostępu do informacji, jaki dał mi college. Wiele z mojej ówczesnej diety medialnej pochodziło legalnie z rozległej i tajemnej sieci bibliotek mojej szkoły, w której można było wykopać wszystko, od mało znanych filmów o wuxii po powieści z lat 60. Wydawało mi się naturalne, że dostanę też swoją muzykę z kampusowej sieci DC++, skany komiksów z prywatnego trackera BitTorrent, do którego mój chłopak wytargował zaproszenie, albo moje hity filmowe od znajomego, który zasubskrybował przedpremierowy serwis Netflix, żeby mógł zamówić DVD bez przerwy i zgrywaj je na dysk twardy. To nawet nie był intranet. To było sneakernet.

Istnieje wiele kwestii prawnych i moralnych, ale w tych zbiorowych wysiłkach na rzecz polowania i dzielenia się wiedzą było prawdziwe poczucie wspólnoty. Było to zwierciadło wszystkich innych przypadkowych kontaktów, które łatwo było nawiązać na studiach — długie noce wędrówek między przyjęciami prawie nieznajomych, natychmiastowe więzi ze współlokatorami — i coraz trudniejsze w następnych latach. Jasne, mogę w ciągu kilku sekund obejrzeć film w serwisie Netflix… ale nie jest to nawet w połowie tak satysfakcjonujące, jak powiedzenie współlokatorom, że złapałem właśnie wyemitowany film Battlestar Galactica odcinek z EZTV. — Adi Robertson, starszy redaktor ds. technologii i zasad

Dorastałem dość osłonięty. W liceum miałem dwa niezawodne sposoby dostępu do internetu: bibliotekę miejską lub komputer stacjonarny moich rodziców z modemem 56K i programem, który co kilka minut robił zrzut ekranu i wysyłał go do moich rodziców (jestem najstarszy bardzo licznej rodziny). Kiedy więc w 2003 roku podłączyłem mój nowy komputer stacjonarny firmy Dell do łącza T1 w moim pokoju w akademiku, było to dla mnie olśnienie.

To był akademik komunikacyjny, co oznaczało, że przeszedłem od bardzo chronionego wychowania do dzielenia przestrzeni fizycznej i sieci lokalnej ze 100 maniakami filmowymi, telewizyjnymi, teatralnymi i komunikacyjnymi. Mógłbym tak długo opowiadać o muzyce, którą odkryłem w bibliotekach iTunes współdzielonych przez moich kolegów z akademika, albo o godzinach mojego życia, które pogrążyłem się w tekstowy „symulator społeczeństwa”, który w niewytłumaczalny sposób wciąż istnieje ponad 20 lat później. Ale moja ulubiona pamięć LAN z tego akademika technicznie w ogóle nie dotyczyła sieci.

Na parterze akademika znajdowały się trzy sale z projektorami i telewizor z dużym ekranem, wszystkie w odległości krzyku. Dwa razy w tygodniu podłączaliśmy cztery Xboxy dla 16 graczy Aureola mecze. Nie pamiętam, dlaczego nie mogliśmy użyć do tego sieci LAN w akademiku, ale zamiast tego poprowadziliśmy długie kable ethernetowe z każdego Xboxa do przełącznika sieciowego w korytarzu.

Gdy aureola 2 wyszedł w następnym roku, dużo ekipy przeniosło się do swoich miejsc. Grali dalej Aureola razem przez lata przez Xbox Live, ale dla mnie atmosfera nigdy nie była taka sama jak wtedy, gdy wszyscy musieliśmy być w tym samym miejscu, krzyczeć na siebie w korytarzu, gdy ktoś został ostrzelany z pistoletu z drugiej strony mapy lub spłaszczony przez Duch w Krwawym Jaru. — Nathan Edwards, starszy redaktor recenzji

Życie w akademiku miało swoje zalety. Posiłki były oddalone o kilka minut, już przygotowane i opłacone. Współlokatorzy byli czasami zabawni! Ale dla mnie najlepszą częścią mogło być gniazdo ethernetowe w połowie ściany. Przyszedłem się tego nauczyć jak wyglądał podstawowe połączenie internetowe było w rzeczywistości częścią rozległego intranetu obejmującego cały kampus — każdy akademik częścią gigantycznej sieci LAN. I pewnego dnia ktoś zaprosił mnie na serwer DC++… który okazał się skrzynią skarbów ze zintegrowanym systemem czatu.

W czasach, gdy Netflix był wyłącznie firmą dostarczającą DVD pocztą, a prędkości Internetu dla konsumentów były w dużej mierze mierzone w kilobajtach na sekundę, nigdy wcześniej nie wyobrażałem sobie dostępu do tak dużej ilości treści, nie mówiąc już o darmowym. A prędkości, och, prędkości — miałbyś piosenkę pobraną na swój komputer chwilę po kliknięciu.

To była jednak inna epoka. Podczas gdy RIAA i MPAA ostro walczyły z piractwem, na studiach panowało silne przekonanie, że molochy stracić, że byli w błędzie, a udostępnianie plików było właściwe i właściwe. Wszyscy to robili, więc czy nie stałoby się to nową normą? Pamiętam, jak pewnego dnia wszedłem do stołówki w akademiku i zobaczyłem wywieszone ostrzeżenia, że ​​osoby udostępniające pliki zostaną ukarane grzywną i ścigane, ale nigdy się nad tym poważnie nie zastanawiałem. Właściwie to jedna z moich pierwszych historii w internecie przewodnik po udostępnianiu plików, dla którego napisałem Przewodowyco w zasadzie zachęcało ludzi do budowania własnych darknetów i korzystania z tych usług.

Aby usatysfakcjonować redaktorów, musiałem ujawnić, że nie było jasne, jakie rodzaje plików można udostępniać zgodnie z prawem, i podać dodatkowe informacje, które pomogą czytelnikom podjąć decyzję. Ostrzegałem: „Zalecamy sprawdzenie zasad dopuszczalnego użytkowania uczelni i podobnych dokumentów w celu ustalenia ich stanowiska w sprawie udostępniania plików przed zaangażowaniem się w potencjalnie nielegalną działalność lub przynajmniej upewnienie się, że zaoszczędziłeś trzy tysiące, obowiązująca stawka, na wypadek, gdybyś dostał złapany.” — Sean Hollister, starszy redaktor

Jako student dojeżdżający do pracy nigdy nie żyłem w akademiku. Ale w tamtych czasach mój dom rodzinny stał się małą siecią LAN, gdy mój starszy brat ustawił drugi komputer naprzeciw naszego obecnego. To zapoczątkowało lata kooperacji i gier równoległych, które sprawiły, że zagłębiłem się w gry takie jak klasyka Kontratak I Diablo 2 (i jego rozbudowany mod Median XL). Jasne, okablowanie Ethernet, które ustawiliśmy i poprowadziliśmy wzdłuż belki sufitowej, było dość brzydkie (przepraszam, mamo!), Ale oznaczało to, że rzadko musiałem czekać na swoją kolej, aby przeglądać strony, rozmawiać ze znajomymi na AIM lub grać w gry. Możliwość dzielenia się plikami tam i z powrotem była wolna, a dzięki połączeniu naszych mocy — i komputerów — zgromadziliśmy duży katalog plików mp3 wszystkich punkowych i hardcore’owych zespołów, które lubiliśmy i wciąż odkrywaliśmy.

To również przygotowało stół do sygnowania naszego domu rodzinnego, w którym organizowano imprezy Halo LAN dla maksymalnie czterech konsol Xbox i 16 graczy. Najpierw zaczęliśmy robić Aureola imprezy w domu przyjaciela z ośmioma graczami Halo: Ewolucja walki na dwóch oryginalnych konsolach Xbox i było to przełomowe doświadczenie. Zawsze pamiętam tę niesamowitą pierwszą noc, nie spanie do 6 rano, napędzane galonami Mountain Dew, wieloma skrzynkami Crave White Castle i czystą radością z tego nowego doświadczenia. W miarę jak powoli rozszerzaliśmy działalność na kolejne konsole Xbox i większą liczbę graczy, miejsce to przeniosło się do mojego domu rodzinnego i pozostawało tam przez lata i kolejne wydania Halo — przez cały czas Halo: Zasięg. Od czasu do czasu próbowaliśmy po drodze innych gier, takich jak oryginał Gwiezdne wojny: Battlefront IIale niewielu miało tak solidny i solidny tryb System Link, jak epicka seria Bungie.

Nasza mała sieć domowa została stworzona z myślą o łatwej rozbudowie i może pomieścić cztery połączone konsole Xbox lub Xbox 360 na jedną noc, z naszą niewielką infrastrukturą okablowania. Poprowadziliśmy kable ethernetowe o długości od 10 do 50 stóp, po prostu przypadkowo (i niebezpiecznie) biegnące po podłodze, po schodach, do sypialni i salonu — czasami nawet zaplątując się w kuchnię lub jadalnię. Tam, gdzie był telewizor, to się przyzwyczaił, a tam, gdzie można było ustawić telewizor, jeden był ustawiony na wieczór z konsolą, kablem i maksymalnie czterema dziwakami przed nim.

Jestem pewien, że historie wielu innych ludzi związane z LAN party i Aureola w szczególności partie brzmią bardzo podobnie (nawiasem mówiąc, chciałbym usłyszeć twoje). Dla mnie są to jedne z najmilszych wspomnień z czasów mojej młodości, a po części dlatego, że zgromadziły bardzo zróżnicowaną, rozległą sieć ludzi — z których wielu pozostaje blisko nawet wiele lat później.

To trochę dziwne, jak te proste kable ethernetowe rozrzucone po naszym domu rodzinnym były naszymi oknami na większy świat przez Internet, a jednak połączenia osobiste, które położyły podwaliny, pozostają jednymi z najsilniejszych w naszym życiu. Nadal mam wiele z tych długich ciągów Ethernetu, zwiniętych w szufladach, i chociaż gra System Link jest reliktem przeszłości, nostalgicznie myślę o powrocie do jakiejś oryginalnej gry LAN z podzielonym ekranem z epoki Xbox. słyszę nadal się trzyma. — Antonio G. Di Benedetto, pisarz zajmujący się handlem i umowami



Source link

Advertisment

Więcej

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Advertisment

Podobne

Advertisment

Najnowsze

Następny smartwatch Huawei wygląda jak rażąca podróbka Apple Watcha

Huawei w tym tygodniu ujawnił swoje super ciekawy nowy flagowy smartfonale tuż za rogiem wciąż czai się nowy „Watch Fit 3”, który w...

AirPlay zamienia emulator Delta w pełnoprawną konsolę retro

Uruchomienie emulator Delta na iPhone'ach Jest wielka sprawa pod wieloma względami. Ale dla użytkowników jest to również sprawiedliwe Naprawdę Fajny. Oto...

Spy x Family Code: Biała recenzja: Nieudana misja służenia każdemu fanowi

Kocham kiedy Szpieg x Rodzina zmienia się w dramat życia. Lubię patrzeć, jak zdolny szpieg Loid Forger i zabójczy...
Advertisment