Porozmawiajmy dziś o nowym kompleksowym raporcie na temat uczciwości wyborów, a zwłaszcza o szczególnie niskich ocenach, jakie wystawił jednej platformie.
JA.
Opublikowany dzisiaj 283-stronicowy raport nosi tytuł „Długi lont: dezinformacja i wybory 2020. ” Jest to ostatnia praca koalicji niektórych z najbardziej szanowanych nazwisk w dziedzinie analizy platform w środowisku akademickim i świecie non-profit: Obserwatorium Internetowe Stanforda, Centrum Informowanej Społeczności Uniwersytetu Waszyngtońskiego, Graphika i Digital Forensic Research Lab Atlantic Council. .
Raport opiera się na pracach, które partnerstwo wykonało przed listopadem i po listopadzie, aby zidentyfikować i przeciwdziałać fałszywym narracjom na temat wyborów prezydenckich w USA w 2020 roku. Opisuje swoje cele w ten sposób:
Podstawowymi celami EIP były: (1) identyfikacja błędnych i dezinformacyjnych informacji, zanim stały się one wirusowe i podczas epidemii wirusa, (2) udostępnianie jasnych i dokładnych komunikatów przeciwnych oraz (3) udokumentowanie konkretnych aktorów dezinformacji, ścieżek transmisji, ewolucji narracji oraz infrastruktury informacyjne, które umożliwiły propagację tych narracji.
Istniała nadzieja, że dzięki lepszemu zrozumieniu, w jaki sposób dezinformacja rozprzestrzenia się w sieciach społecznościowych, partnerstwo może skłonić platformy do opracowania lepszych narzędzi polityki i egzekwowania, aby zmniejszyć wpływ złych aktorów w przyszłości.
Czytając raport, można być pod dużym wrażeniem. Zagraniczna ingerencja, która niemal zdefiniowała wybory prezydenckie w USA w 2016 r., Odegrała prawie żadną dostrzegalną rolę w 2020 r. Po dokonaniu ogromnych inwestycji w bezpieczeństwo platformy naprawdę poprawiły się w identyfikowaniu fałszywych kont i wspieranych przez państwo kampanii wpływowych i ogólnie je usunęły zanim mogliby wiele z nimi zrobić.
Odwrotną stroną tego jest oczywiście to, że rok 2020 dał amerykańskim platformom prawdopodobnie jeszcze trudniejszy problem: zjadliwe rozprzestrzenianie się dezinformacji związanych z wyborami ze źródeł krajowych, w szczególności prezydenta Trumpa, jego dwóch dorosłych synów i potężnego ekosystemu. prawicowych wydawców i wpływowych osób. Być może najważniejszym ustaleniem raportu, choć oczywistym, jest to, że dezinformacja w 2020 roku była zjawiskiem asymetrycznym. Kłamstwa były głównie autorstwa prawicowych aktorów w nadziei na obalenie wyniku wyborów, które pomimo wszystkich ich wirusowych postów przeciwnie, nie widziały powszechnego oszustwa.
Z raportu jasno wynika, że platformy nie przyczyna te kłamstwa do rozpowszechniania. Nie stara się też wykazać, że te kłamstwa rozprzestrzeniają się głównie poprzez algorytmiczne wzmocnienie. Raczej umieszcza platformy w centrum dynamicznego ekosystemu informacyjnego. Czasami kłamstwa były „odgórne” – sfabrykowane przez Trumpa i jego kumpli, a następnie przekształcane w treść przez partyzanckie media i prawicowe influencerki. Innym razem kłamstwa były „oddolne”: udostępniane przez przeciętnego obywatela jako tweet, post na Facebooku lub wideo na YouTube, które następnie zostało zauważone przez Trumpworld i wzmocnione.
Procesy te działały, aby się wzajemnie wzmacniać, tworząc nowe, potężne narracje, które ostatecznie przyczyniły się do powstania nieznanych dotąd mediów, takich jak One America News Network i Newsmax. I w tym wszystkim jest wiele dla każdej badanej tu platformy, za którą może odpowiedzieć.
Raport zawiera błędy platform, które nie potrafią przewidzieć i prawdopodobnie wprowadzają w błąd w informacjach dotyczących wyborów; nie zbadali skuteczności swoich wysiłków w celu oznaczenia dezinformacji lub udostępnienia tych ustaleń badaczom zewnętrznym; i często nie pociąga znanych użytkowników do odpowiedzialności za powtarzające się naruszenia zasad platformy, między innymi.
Mimo to zarówno w raporcie, jak i 90-minutowe wirtualne wydarzenie że partnerstwo odbyło się w środę, uderzyła mnie wyjątkowa – i moim zdaniem niedoceniana – rola, jaką YouTube odegrał w wyborach.
Więc omówmy to.
II.
Dzień po wyborach, o których pisałem tutaj jak YouTube jest eksploatowany przez prawicę. Niejasne zasady, niekonsekwentnie stosowane w połączeniu z nieprzejrzystymi lub mylącymi etykietami sprawiły, że YouTube stał się placem zabaw dla hiperpartyjnych sklepów. Program partnerski YouTube, wyjątkowy wśród platform, umożliwił wielu z tych żrących filmów zarabiać na swoich kanałach – i na YouTube – dzięki reklamom.
Raport EIP podejmuje wszystkie te i nie tylko tematy, uzupełniając je o nowe dane i wyjaśniając szczególną rolę, jaką YouTube odegrał w międzyplatformowych kampaniach dezinformacyjnych.
Oto trzy kluczowe obserwacje z raportu.
Jeden, w przypadku narracji dezinformacyjnych śledzonych przez projekt za pomocą API Twittera, YouTube był powiązany z więcej niż jakąkolwiek inną platformą. W przypadku tweetów zawierających linki do dezinformacji YouTube zajął trzecie miejsce wśród wszystkich domen, za Gateway Pundit i Breitbart. Badacze prześledzili 21 oddzielnych incydentów, generując prawie 270 000 retweetów, które wskazywały na YouTube. Kolejną w rankingu platformą, na 17. miejscu, był Periscope; Facebook nie pojawia się na liście.
Odkrycie to świadczy o tym, że YouTube służy jako potężna biblioteka mistyfikacji i treści spiskowych, która może być stale powracana na Twitterze, Facebooku i innych platformach za pośrednictwem tego, co raport nazywa „powtarzającymi się rozrzutnikami”, takimi jak Trump i jego synowie.
„To było swego rodzaju miejsce, w którym dezinformacja mogła się ukryć i zostać później ponownie zmobilizowana” – powiedziała Kate Starbird, profesor nadzwyczajny i współzałożycielka UW Centrum Informacji Publicznej, w odpowiedzi na moje pytanie podczas środowego wydarzenia. „Z naszego punktu widzenia był to rdzeń zjawiska powtarzania się i ogromna część rozprzestrzeniania się dezinformacji na różnych platformach”.
YouTube kwestionuje ten wniosek i twierdzi, że jego pozycja na tym wykresie jest raczej odzwierciedleniem ogólnej popularności witryny niż komentarzem na temat dokładności znalezionych tam informacji. Inne witryny, w tym Plik Washington Post, uplasowały się wysoko na liście, ponieważ zawierały informacje obalające fałszywe twierdzenia, a nie je promujące. „W rzeczywistości najczęściej oglądane kanały związane z wyborami pochodzą z kanałów informacyjnych, takich jak NBC i CBS” – powiedział mi rzecznik YouTube Farshad Shadloo.
Dwa, Biblioteka dezinformacji YouTube była możliwa dzięki polityce, która była zwykle bardziej liberalna niż podobne zasady z Facebooka i Twittera. Analiza zasad platformy prowadzących do wyborów wykazała, że w sierpniu 2020 r. YouTube nie przyjął kompleksowych zasad dotyczących dezinformacji o tym, jak głosować, podżegania do oszustw wyborczych lub prób delegitymizacji wyników wyborów. Pod koniec października jedyną znaczącą zmianą, jaką wprowadził YouTube, było przyjęcie kompleksowej polityki dotyczącej procedur głosowania, stwierdzili naukowcy.
W międzyczasie Facebook, Twitter i TikTok wdrożyły kompleksowe zasady mające na celu udaremnienie wysiłków mających na celu delegitymizację wyborów. (W uczciwości dla YouTube, analiza polityki raportu nadal umieściła go wyżej niż NextDoor i Snapchat, które nie przyjęły kompleksowych zasad w żadnym z tych obszarów).
„YouTube miał opóźnienia w ich wdrażaniu” – mówi Carly Miller, analityk naukowy ze Stanford. „Dzięki temu rzeczy mogły się rozprzestrzeniać na platformie”.
YouTube również nie zgadza się z tym wnioskiem i przesłał mi długą listę zmian zasad, które wprowadził w ciągu ostatniego roku, w tym niektóre skopiowane przez innych użytkowników. „Jak już publicznie dyskutowaliśmy, nie zgadzamy się z kształtowaniem przez EIP naszych zasad ani z naszymi wysiłkami”, powiedział mi Shadloo. „Nasze wytyczne dla społeczności są zasadniczo na równi z innymi firmami. W 2018 i 2019 roku wprowadziliśmy kilka produktów, aby zwiększyć wiarygodne treści i ograniczyć filmy z pogranicza w naszej witrynie”.
Wreszcie, raport wykazał, że każda platforma miała problemy, w szczególności z moderowaniem wideo na żywo. Niektóre filmy zawierające kłamstwa na temat wyborów przyciągnęły miliony wyświetleń, zanim otrzymały nawet etykietę.
„Wszystkie platformy mają problemy z etykietowaniem” – powiedziała Nicole Buckley, analityk naukowy z UW. „Ale w szczególności YouTube miał problemy z przystosowaniem się do osadzania etykiet w nowych formach… udostępniania treści”.
Ostatecznie EIP doszedł do zupełnie innych wniosków na temat wyników YouTube w wyborach w 2020 roku niż sam YouTube.
„Jest to wieloplatformowy zestaw problemów obejmujący wiele mediów, w którym każda część ekosystemu jest wykorzystywana w inny sposób” – powiedział Shadloo, powtarzając wniosek wyciągnięty przez badaczy EIP. „Żadne dwie platformy nie stoją przed dokładnie tymi samymi wyzwaniami i… interwencje, które mają sens dla jednej, mogą nie mieć sensu dla drugiej”.
W tej kwestii zgadzają się YouTube i EIP. Ale przeważnie mam te same obawy co do platformy, które miałem w listopadzie.
Ta kolumna została opublikowana wspólnie z Platformówka, codzienny biuletyn o wielkich technologiach i demokracji.