„Jeśli do tych dzieciaków dotrze wiadomość, że ktoś morduje dziewice, będziemy mieli cholerną… kurwafest na naszych rękach” – dyrektor szkoły ledwie szepcze z obrzydzeniem. „To lepsze niż sterta martwych nastolatków” – odpowiada policjant. Mówcie, co chcecie Wiśniowe Wodospadyna wpół prowokacyjny i zdecydowanie dziwny slasher, który wkradł się na ekrany 25 lat temu, ale z pewnością potrafi zrozumieć, w jaki sposób jego podgatunek horroru zaciera granicę między dwoma różnymi typami liczby ciał. (To nawet przywołuje terminologię „martwego nastolatka”. Używał Rogera Eberta aby wyśmiewać slashery z lat 80. i później).
Wiśniowe Wodospady wykorzystuje tę dychotomię seks/śmierć poprzez genialny chwyt rodem z minionej dekady podróbek Jasona Voorheesa. Seryjny morderca czai się po mieście Cherry Falls w Wirginii, a jego ofiarą są wyłącznie dziewice. W każdym razie taka jest robocza teoria; zabójca rzeźbi „dziewicę” na ciałach, a autopsje rzeczywiście sugerują, że te określenia są właściwe w przypadku młodych kobiet (scenariusz Kena Seldena bagatelizuje stopień, w jakim w rzeczywistości byłoby to nie do poznania dla którejkolwiek z omawianych nastolatków, niezależnie od płci). Brent (Michael Biehn), szeryf miasta, chce poinformować lokalnych rodziców. Czuje się także zobowiązany do odbycia niezręcznej rozmowy ze swoją córką Jody (Brittany Murphy), aby dowiedzieć się, jak daleko zaszła z Kennym (Gabriel Mann), wieloletnim chłopakiem, który niedawno ją rzucił.
To niepokojąca scena i to nie tylko dlatego, że Brent nie wie, czy odczuwać ulgę, że jego córka jeszcze nie uprawiała seksu, czy zdenerwować się, że to rzekomo czyni ją celem. (Nigdy tak naprawdę nie porusza się kwestii, skąd zabójca miałby wiedzieć, kogo obrać za cel, poza plotkami i domysłami). Waha się, a nawet wstydzi, zadając córce tak osobiste pytanie, ale ich interakcje mają wytrącający z równowagi wydźwięk, czułość, która nie wydaje się szczególnie zdrowa. To samo tyczy się przyjaźni Jody z jej nauczycielem (Jay Mohr).
Przyczyny nieco przerażającej relacji między Jody i jej tatą nigdy nie są bezpośrednio poruszane, ale w końcu pojawia się ogólny niepokój związany z Brentem. (Nie jest zabójcą, ale zabójca łączy się z wydarzeniem z jego przeszłości.) Film, w dużej mierze, choć nie wyłącznie, opowiedziany z punktu widzenia Jody, opowiada o rodzicach, którzy nie dotrzymują pokładanego w nich zaufania i ukrywają okropne sekrety, aby utrzymać status quo. W tym sensie Wiśniowe Wodospady przypomina Koszmar z ulicy Wiązówgdzie grzechy przeszłości powracają do pozornie idyllicznej społeczności.
Pozorny czarny charakter jest tu wprawdzie nie Freddy’ego Kruegera: postać długowłosa, początkowo nieokreślonej płci. Jako straszny film, Wiśniowe Wodospady tak naprawdę nie ma w sobie tego potencjału, prawdopodobnie zgodnie z projektem reżysera Geoffreya Wrighta. Praca zabójcy jest dosadna i w dużej mierze pozbawiona napięcia. Podchodzą do pierwszej grupy ofiar, pary nastolatków całujących się w samochodzie, ciągnąc za sobą inny samochód, włączając światła i marnując niewiele czasu, po czym tną ich oboje. Drugie zabójstwo rozpoczyna się, gdy zabójca… dzwoni do drzwi ofiary. Żadnych podstępów, ani nawet prześladowania; to ryba w beczce. Ostateczne ujawnienie zawdzięcza trochę De Palmie Ubrany, żeby zabići okazuje się być równie problematyczny jak dla widzów oglądających 25 lat później, bez niemal tak dużego kopa stylistycznego De Palmy.
Być może w oryginalnej wersji filmu, która nie została jeszcze wydana, byłoby więcej autentycznej przewrotności. Jak wynika z książeczki z Blu-ray „Fabryka Krzyku”., Wiśniowe Wodospady wielokrotnie wracał do MPAA, aby uniknąć oceny NC-17, jaką otrzymało między innymi od kulminacyjnej imprezy, podczas której nastolatki z miasta biorą życie w swoje ręce i organizują gigantyczną orgię unicestwiającą dziewictwo. Ostatecznie dystrybutor USA Films zrezygnował z filmu i wyemitował go w telewizji kablowej w październiku 2000 roku (był wyświetlany w kinach w Europie, ale nie w Stanach Zjednoczonych). Wersja wyemitowana to najwyraźniej ten sam film, który jest obecnie dostępny; Scream Factory nie było w stanie uzyskać wcześniejszej, nieocenionej wersji. Więc Wiśniowe Wodospady w obecnej formie ma język z oceną R, ale niewiele akcji. Aktor może powiedzieć „fuckfest”, ale sam festiwal obciąża bieliznę.
Jednak uwaga, jaką film poświęcono seksualności, wciąż odróżnia go od innych slasherów z przełomu tysiącleci. Krzykpunkt zerowy dla tego podgatunku, omawiał wyraźny związek seksu i śmierci, tak często wskazywany przez fanów i badaczy gatunku, a jego młodzi eksperci od horrorów trzymali się pozornej „zasady”, że dziewice żyją, a osoby aktywne seksualnie giną. Jest to kwestia dyskusyjna i taka Krzyk samo w sobie celowo obala sytuację, sprawiając, że Sidney (Neve Campbell) traci dziewictwo ze swoim chłopakiem, który oczywiście okazuje się jednym z zamaskowanych zabójców. Ona przeżyje, on umiera. Wraz z nim odchodzi każdy prawdziwy wątek seksu w kolejnych slasherach szereg lub jego epoka; Zdecydowanie jest dużo dekoltu i rozmów, ale seks i nagość są mniej powszechne. Ćwierć wieku później, kiedy materiały o charakterze jednoznacznie seksualnym są bardziej dostępne niż kiedykolwiek (i stanowią część wielu szanowanych seriali kablowych), mainstreamowy horror nadal ma tendencję do wycofywania się. Samozwańczy propagator granic, zajmujący się szczególnie seksualnością Jezioro Kości tak naprawdę pozostanie głównie w sferze propozycji małżeńskich i seksu w staniku.
Nawet w swojej okrojonej formie, przystosowanej do okablowania, Wiśniowe Wodospady idzie dalej niż większość współczesnych horrorów. Scenarzysta Ken Selden odwraca sytuację Krzyk– stwierdził dynamikę, kierując zabójcę na dziewice, zachowując jednocześnie apokryficzny charakter, ponieważ, cóż, kto tak naprawdę zna czyjkolwiek status dziewictwa? Chodzi tu wyraźnie bardziej o panikę społeczną – w tym przypadku o formę zemsty – niż o rzeczywistą nagrodę dla zdeflorowanych. Następnie, niezależnie od tego, czy zabójca miał taki zamiar, czy nie, sztuczny szał zmienia miejskich nastolatków zarówno w pragmatyków, jak i rozpustników. Gdy nastolatki planują masową utratę dziewictwa, grupa dziewcząt spotyka się na szybką i sprośną pogawędkę o seksie. „A co z orgazmem łechtaczkowym lub pochwowym?” – podnosi głos z tłumu, przezabawnie kliniczny jak na nastolatka. Przywódca zrównuje się z nią: „Jeśli nie mówisz o masturbacji, zapomnij o tym”. To nie jest usługa, którą chłopcy z miasta będą w stanie zapewnić w tych okolicznościach. Każdy po prostu chce to zrobić.
Zatem stępienie przez Wrighta tradycyjnego napięcia w slasherze wydaje się pasować do surowości filmu, szczególnie w przypadku występu Brittany Murphy. W pewnym momencie, osaczona w klasie przez zabójcę, wpada w szał, krzyczy i rzuca przedmiotami, aż okryta całunem postać nie ma innego wyjścia, jak tylko ustąpić. Podobnie przygnębioną energię wnosi w swoją początkową reakcję na młodzieńcze niedyskrecje ojca. To z kolei sprawia, że film zmierza w stronę współudziału, gdzie bohaterowie zgadzają się zamieść wydarzenia pod dywan, co jeszcze bardziej przeraża. Podobnie jak w przypadku seksu, temat tabu lub niepewności nagle staje się akceptowalny, gdy wszyscy zgadzają się to robić — lub ignorować. Może właściwe jest, że nieoceniona wersja Wiśniowe Wodospady faktycznie nie jest dostępny. Fabuła filmu ostatecznie kończy się tym, że ani wolność seksualna, ani przemoc seksualna nie są w stanie równać się ze staroświeckimi, dobrymi represjami.