Wydatki rządowe na kontrakty technologiczne Jest wielki. Osiemnastu z 40 największych „strategicznych dostawców” sektora prywatnego dla brytyjskiego rządu to firmy technologiczne lub telekomunikacyjne – prawie takie same jak wszystkie inne sektory razem wzięte – oferujące wszystko, od infrastruktury chmury po umowy dotyczące usług mobilnych.
Według ostrożnych szacunków grupy badawczej Tussell, same te 18 firm osiągnęło ponad 5,8 miliarda funtów przychodów z kontraktów sektora publicznego w latach 2020–2021 (ostatnie udostępnione dane), co stanowi 4% wszystkich pieniędzy wydanych przez sektor publiczny. A liczba ta rośnie z roku na rok.
Ale pomimo tych wszystkich inwestycji, brak wiedzy technologicznej wśród wybieranych urzędników wstrzymuje poprawę cyfrowych usług publicznych, które opierają się na garstce urzędników służby cywilnej posiadających umiejętności i wiedzę niezbędną do obsługi i konserwacji podstawowych systemów komputerowych.
W rezultacie możliwości technologiczne brytyjskiego rządu – na każdym szczeblu, od Whitehall po samorządy lokalne – są powolne, przestarzałe i generalnie nie zapewniają korzyści osobom korzystającym z cyfrowych usług publicznych.
Brak odgórnych umiejętności cyfrowych oznacza również, że projekty technologiczne są ostatecznie zlecane na zewnątrz, co, jak stwierdzono w sprawozdaniach parlamentarnych, podkreśla minimalizację kosztów ponad osiągnięcie najlepszych wyników dla obywateli.
Zmiany zaczynają się od góry
„Punktem wyjścia musi być premier, który ma wiarę i któremu zależy na tym, aby to osiągnąć. Jakakolwiek forma zmiany mechanizmu rządzenia musi zaczynać się od góry i stanowić priorytet numer jeden rządu” – mówi Benedict Macon-Cooney, główny strateg ds. polityki w zespole doradców Tony Blair Institute.
Powołując się na rząd sztuczna inteligencja (AI) i grupy zadaniowe ds. szczepionekdodaje, że chociaż grupom tym udało się przeprowadzić innowacyjną pracę, stało się tak tylko dzięki temu, że przywódcy zapewnili im do tego wsparcie, fundusze i swobodę.
„Część z nich dotyczy przeszłości ludzi, zanim dostali się do rządu” – mówi Macon-Cooney. „Jeśli pracujesz w technologii, zarabiasz więcej niż w polityce”.
Jason Kitcat, Departament Biznesu i Handlu
Spośród 541 parlamentarzystów z wyższym wykształceniem zasiadających w parlamencie w latach 2015–2017 jedynie 93 (17%) posiadało stopnie naukowe, inżynierię technologiczną i matematykę (STEM). W rzeczywistości, według jednego obliczenia sześć przedmiotów – polityka, historia, prawo, ekonomia, filozofia i język angielski – stanowiło po ostatnich wyborach dwie trzecie osób posiadających wykształcenie wyższe.
I chociaż prawdą jest, że od parlamentarzystów oczekuje się pracy nad ogromnymi zadaniami, a nie tylko zawodami lub przedmiotami, w których się specjalizują, badanie dla czasopisma British Politics przeprowadzone w 2021 r. wykazało, że parlamentarzyści z doświadczeniem w STEM chętniej zajmują się kwestiami naukowymi i technologicznymi w parlamencie.
„Większość wybieranych urzędników nie będzie ekspertami w dziedzinie technologii. Usłyszą różne rzeczy i będą mieli dostawców. Potrzebują dobrej rady, a nie ludzi, którzy po prostu powiedzą „tak” – powiedział podczas niedawnego wydarzenia Jason Kitcat, dyrektor ds. technologii cyfrowej, danych i technologii w Departamencie Biznesu i Handlu.
„W dłuższej perspektywie musimy zastanowić się, w jaki sposób możemy pomóc w podniesieniu poziomu umiejętności, świadomości i zrozumienia technologii i danych wśród liderów, niezależnie od tego, czy są wybierani, czy nie, ponieważ ma to fundamentalne znaczenie dla tego, jak organizacje mogą odnieść sukces we współczesnych czasach”.
Zdaniem kilku ekspertów, z którymi rozmawiał Computer Weekly, niebezpieczeństwo polega na tym, że postrzeganie umiejętności cyfrowych jako niszowej specjalizacji – a nie czegoś zintegrowanego ze wszystkim, co robisz – oznacza, że te umiejętności są odrzucane w małych zespołach i ostatecznie nie wpływać na całościowy proces decyzyjny.
„Kluczową rzeczą dla podmiotów świadczących usługi jest to, że technologia, na której działa Twój system, pod każdym względem, jest usługą. Te dwie rzeczy nie są już nie do odróżnienia” – mówi Dave Briggs, który pracował jako lider cyfrowy w kilku radach, pisząc ostatnio na blogu. „Czasy, gdy menedżerowie wzruszali ramionami i mówili: „Nie zajmuję się technologią” lub czymś podobnym, naprawdę powinny się skończyć”.
Kontraktowanie zamiast wbudowania
Według wielu osób, z którymi rozmawiał Computer Weekly, brak cyfrowego przywództwa na szczycie władzy ma negatywny wpływ na służbę cywilną, ponieważ oznacza, że równowaga zmierza w stronę rozszerzania operacji outsourcingowych zamiast budowania wewnętrznego potencjału.
Jeden z urzędników służby cywilnej opisał, że jego wydział ma trudności z zarządzaniem systemami informatycznymi, ponieważ niewielu ludzi wie, jak nim zarządzać, a większość z nich to prywatni wykonawcy.
A raport niedawno ukończony przez Komisję Rachunków Publicznych (PAC), która przyjrzała się wysiłkom w zakresie transformacji cyfrowej w Whitehall, podkreśliła szereg niepowodzeń związanych z gigantycznym rządowym reżimem outsourcingu technologicznego.
Nazywając system „nieelastycznym” i oskarżając departamenty o „nieprecyzyjne zdefiniowanie i określenie zakresu swoich wymagań”, stwierdzono, że rząd i kontrakty ostatecznie „koncentrują się na minimalizacji kosztów, a nie na najlepszym wyniku”.
W raporcie wskazano również, że liczba specjalistów w dziedzinie technologii cyfrowych, danych i technologii w służbie cywilnej wynosi około 4,5% wszystkich pracowników, przy czym zauważono, że stanowi to mniej niż połowę liczby potrzebnej w porównaniu ze średnią w sektorze prywatnym wynoszącą 8–12%.
Komisja ustaliła również, że tylko 10 z 75 najważniejszych usług rządowych jest na „doskonałym” poziomie. Około 45 z nich wymaga znacznych ulepszeń, biorąc pod uwagę łatwość ich obsługi i skuteczność zapewniania ich przez poszczególne działy.
Dzięki cięciom budżetowym wydziały nie tylko nie zatrudniały wystarczającej liczby wykwalifikowanego personelu cyfrowego, aby ulepszyć systemy, ale w wielu przypadkach faktycznie ograniczały liczbę stanowisk.
„Fachowa wiedza jest zbyt skoncentrowana w zbyt małej liczbie rąk, zarówno prywatnych, jak i publicznych” – mówi Meg Hillier, posłanka Partii Pracy i przewodnicząca PAC. „W komisji nie wstydzimy się mówić, że czasami trzeba skorzystać z pomocy konsultanta lub specjalisty, ale należy bardzo szybko wdrożyć się w firmę i utrwalić zdobytą wiedzę. Więc nie znikają wraz z wiedzą.”
Podkreślając obecną sytuację emerytur państwowych – gdzie wielokrotnie pomijano błędy w wypłatach emerytur – Hillier dodaje, że tylko „garstka” pracowników departamentu wie, jak obsługiwać system komputerowy zarządzający płatnościami, więc było to ogromne wyzwanie aby kiedykolwiek naprawić błędy. „Nie tak powinien działać nowoczesny system” – dodaje.
Kwestie strukturalne
Potencjalne ryzyko jest tutaj – podobne do hipotezy wysuniętej przez Marianę Mazzucato i Rosie Collington w ich ostatniej książce Wielki Con na temat prywatnego outsourcingu i doradztwa – że poprzez pozyskiwanie umiejętności skądinąd wiedza instytucjonalna jest w coraz większym stopniu odbierana działom, przez co nie są one w stanie samodzielnie wykonywać podstawowych funkcji i są całkowicie zależne od prywatnych firm. W istocie rząd ryzykuje, że stanie się konsumentem zniewolonym.
Próbowano temu zaradzić, ale nie jest to pozbawione wad. Już w 2021 r rząd powołał Centralne Biuro Cyfryzacji i Danych aby pomóc poprowadzić rewolucję cyfrową w Whitehall. Ale jednostka walczyła o zdobycie funduszy i rozgłosu, kończącym się jednym raportem Krajowego Urzędu Kontroli że jego „mały budżet i liczba pracowników już wpływają na zamierzone reformy sposobu traktowania programów cyfrowych przez centralne funkcje rządowe”.
Tymczasem w marcu tego roku Departament Wyrównania, Mieszkalnictwa i Społeczności prowadził program edukacyjny dla kadry kierowniczej na temat transformacji cyfrowej dla liderów samorządów lokalnych, aby pomóc „świadczyć nowoczesne cyfrowe usługi publiczne”. Chociaż wydarzenie sponsorowane przez Amazon nie poruszało kwestii zagrożeń związanych z nadmiernymi zamówieniami, niektórzy uczestnicy rzeczywiście podkreślali potrzebę zapoznania się przez urzędników wyższego szczebla z podstawami technologii.
Nie każdy widzi te same problemy w zakresie zakupów. „Myślę, że powinniśmy czuć się komfortowo zaopatrując się w ten sposób, podobnie jak budując krajowe linie lotnicze, kupujemy samolot od Boeinga i Airbusa, zamiast próbować samodzielnie zbudować samolot” – mówi Macon- Cooney’a.
Jego zdaniem prawdziwy problem polega na tym, że rola prywatnych firm w usługach rządowych jest w obecnej sytuacji „nieco fragmentaryczna” i nie wymaga głębokiego partnerstwa.
Microsoft, jeden z głównych strategicznych dostawców rozwiązań cyfrowych dla rządu, zapłacił nawet za sponsorowany artykuł w „Financial Times”. wzywając Westminster do „wyposażenia sektora publicznego w umiejętności cyfrowe na potrzeby lepszego rządzenia”.
Zdaniem osób, z którymi rozmawiał „Computer Weekly”, wyzwaniem nie jest po prostu brak woli i wiedzy, ale sama struktura funkcjonowania polityki w Wielkiej Brytanii.
Wyzwanie polega na tym, że rodzaj „powolnej polityki”, jak to ujął Hillier, niezbędny do zreformowania Whitehall zajmuje dużo czasu i musi przetrwać oraz być finansowany przez lata, często przez wiele administracji, zanim przyniesie rezultaty. Może to być bardzo sprzeczne z krótkimi cyklami wyborczymi i potrzebą uzyskania widocznych wyników, które często mogą definiować politykę, zwłaszcza w obliczu zbliżających się wyborów.
„Nikt nie umieści tego w manifeście”, jak wyjaśnia Hillier. „Żaden wyborca nie powie: «O tak, będę na nich głosować, bo w Whitehall przejdą cyfrową transformację»”.