Minęło ponad dziesięć lat, odkąd istniał właściwy Splinter Cell gra. Kiedy więc Derek Kolstad, pisarz najbardziej znany z tworzenia Johna Wicka serialu, podszedł do stworzenia nowej animowanej adaptacji Netflix, potraktował ją tak, jakby historia była kontynuowana, podczas gdy gry były uśpione. „Chciałem to zrobić tak, jakby harmonogram trwał od ostatniej gry” – mówi Kolstad Krawędź. Na początku występu tzw Straż Śmiercikultowy Sam Fisher znajduje się w nowej fazie życia: „Emerytowany na farmie na odludziu, zaskoczony, że przeżył”. Oczywiście nie minie dużo czasu, zanim coś pójdzie nie tak.
Straż Śmierci widzi, jak ta nowo ustatkowana wersja Fishera (któremu podkłada głos Liev Schreiber, zastępujący Michaela Ironside’a) szybko wraca do akcji, gdy jest zmuszony pomóc młodszemu agentowi, który doznał kontuzji i odszedł od jej zespołu. Początkowo widzimy, jak popija herbatę i spędza czas ze swoim psem Kaiju, ale gdy tylko agentka Zinnia (Kirby Howell-Baptiste) pojawia się u jego drzwi, zostaje wrzucony z powrotem w podróż dookoła świata wypełnioną bronią, gadżetami i och, tak wieloma krwawymi zabójstwami z ukrycia.
Kolstad, który jako dziecko wychował się na powieściach Toma Clancy’ego, twierdzi, że Ubisoft w dużej mierze dał mu swobodę podejścia do historii tak, jak chciał. „Może dlatego, że nie było Splinter Cell od jakiegoś czasu, po prostu puścili mi grę” – mówi. „Kiedy wyjaśniłem, że robię Old Man Logan w ramach Punkt pustyzrozumieli, co próbowałem zrobić”.
Biorąc pod uwagę ilość czasu, jaki upłynął od ostatniego Splinter Cell tytułu Kolstad mówi, że chciał „w prosty sposób przedstawić tę postać”, aby ułatwić nowym graczom włączenie się w nią. Mimo to chciał mieć pewność, że to ten sam Sam Fisher, którego znali i kochali fani – tylko trochę starszy. „Adaptacja jest trudna” – mówi Kolstad. “Aby przejść z jednego medium do drugiego, musisz stworzyć nowe rzeczy, a tracisz coś. Upewniłem się, że zachowaliśmy jego historię najlepiej, jak potrafiliśmy. “
To nie jest pierwsza zabawa Kolstada w istniejącym wszechświecie; napisał także kilka odcinków serialu Marvel Sokół i Zimowy Żołnierz. Ale to była jego pierwsza praca w branży animacji, co było dużą zmianą. Tworzenie serialu miało mniej namacalny aspekt. Kolstad widział grafikę i animacje, ale nie mógł odwiedzić planu zdjęciowego tak, jak w przypadku produkcji na żywo. „Kiedy scenariusze są już gotowe, myślisz sobie: «Super, zobaczymy, co się stanie za dwa i pół roku.» To najdziwniejsza rzecz” – mówi, dodając, że „za obecnym elementem wciąż kryje się coś z czarodzieja, którego nie rozumiem, ale ufam ludziom, którzy to robią”.
Jednak jedną z zalet animacji jest to, że jest mniej ograniczeń, jeśli chodzi o akcję, ponieważ nie musisz martwić się tak bardzo o takie rzeczy, jak budżet, bezpieczeństwo czy, hm, grawitacja. Mimo to Kolstad twierdzi, że pozostawał w dużej mierze powściągliwy Straż Śmierciakcja — nawet jeśli nie brakuje pościgów motocyklowych i eksplozji — przede wszystkim dlatego, że lepiej pasuje do świata i charakteru.
„Mógłbym napisać największą scenę akcji na świecie i będzie to kosztować trochę więcej — ponieważ animujesz o wiele więcej elementów — ale w przypadku akcji na żywo budżet 30 milionów dolarów staje się budżetem 150 milionów dolarów” – wyjaśnia. “Zachęcali mnie więc, żebym osiągnął tak duży sukces, jak tylko mogłem. Ale szczerze mówiąc, lubię momenty intymnej akcji. Lubię skradać się, podobają mi się okulary. Wszystkie te intymne sekwencje są równie fajne. “
Tam też, co może nie jest zaskakujące, jest trochę Johna Wicka czuć Straż Śmierci. Można to zobaczyć w zgrabnej i brutalnej akcji, ale przede wszystkim w scenerii, w której doświadczony zabójca zaczyna z nadzieją, że przeżyje swoje życie w spokoju ze słodkim psem, zanim wszystko się popsuje. Według Kolstada jest jednak między nimi jedna zasadnicza różnica: „Ten pies przeżyje”.
Splinter Cell: Straż Śmierci jest teraz transmitowany strumieniowo w serwisie Netflix.